Całowanie ekranowych partnerów czasem wywołuje mdłości

Emily Blunt, która dzieliła ekran z takimi gwiazdami Hollywood jak Matt Damon, Tom Cruise, Dwayne Johnson, Ryan Gosling i Cillian Murphy, ujawniła, że pomimo jej profesjonalizmu, generowanie chemii z niektórymi aktorami nie zawsze było łatwe.

Czasami to dziwna sprawa. Czasami możesz mieć porozumienie, które przychodzi naprawdę bez wysiłku, ale nie przekłada się to na ekran” - wyznała Blunt. „Chemia to dziwna rzecz. To eteryczna rzecz, której tak naprawdę nie da się zamknąć w butelce i kupić lub sprzedać. Albo jest, albo jej nie ma... Jest po prostu łatwiej, gdy masz z kimś naturalny kontakt”.

Chociaż Blunt powstrzymała się od wymienienia konkretnych współgwiazd, z którymi miała trudności, przyznała: „Miałam chemię z ludźmi, z którymi... nie było mi dobrze pracować”.

Rozmowa przybrała humorystyczny obrót, gdy Stern zapytał o intymne sceny, skłaniając Blunt do przyznania, że całowanie niektórych z jej męskich współpracowników czasami wywoływało u niej mdłości.Absolutnie. Absolutnie” - odpowiedziała Blunt zapytana, czy kiedykolwiek chciała zwymiotować podczas takich scen. „Nie powiedziałabym, że to coś w rodzaju skrajnego wstrętu, ale zdecydowanie nie czerpałam z tego przyjemności”.

Sposób na stworzenie chemii

Blunt podkreśliła jednak, że pomimo pojawiających się wyzwań, opracowała metodę zwiększania ekranowej chemii. „Muszę znaleźć coś, co kocham w każdej osobie. Muszę znaleźć coś... Nawet jeśli jest to jedna rzecz", powiedziała Blunt. „Może to być to, że mają miły śmiech lub podoba mi się sposób, w jaki rozmawiają z ludźmi. Są uprzejmi. To może być coś przypadkowego. Ale znajdź coś, co kochasz w tej osobie lub coś, co kochasz w niej jako w postaci, a potem skup się na tym”.

Na początku tego roku Blunt zdobyła nominację do Oscara za drugoplanową rolę w filmie Christophera Nolana „Oppenheimer”, który otrzymał Oscara za najlepszy film. Aktualnie można ją oglądać na kinowym ekranie w romansie akcji „The Fall Guy” z Ryanem Goslingiem w roli głównej.